|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Minea
Administrator
Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pon 16:33, 22 Gru 2008 Temat postu: [M] Bajka |
|
|
Tekst konkursowy, pisany dość już dawno, ale postanowiłam do niego wrócić. Poprawiłam co nieco. Niedoszlifowany, bo i nie betowany, ale wszelakie rady i sugestie mam nadzieję otrzymać od Was. Dziękuję z góry i miłego czytania życzę.
Bajka
Starość nadeszła bardzo szybko. Rachubę czasu straciłem już dawno, a czasy, gdy byłem małym chłopcem pamiętam jak przez mgłę. Czasem paraliżuje mnie lęk przed tym, co mógłbym za nią zobaczyć. Nadchodzą jednak długie, zimne wieczory, wiatr raz czy dwa głośno zabawi się otwartą okiennicą, zacznie padać deszcz, a myśli same przychodzą i przypomnisz sobie, że według tej samej melodii krople uderzały dawno temu o zupełnie inny parapet.
Dawno, dawno temu był sobie dom, Abbey Road 16. Nie takie do jakich zwykł przyzwyczaić się każdy, młody czarodziej. Brakowało tam zakurzonych fotografii, których bohaterowie zjawiali się i znikali, kompletu dziecięcych miotełek, zaczarowanych przedmiotów, codziennych wróżb i rodzinnych obiadów. Z magicznym światem łączyły nas jedynie opasłe tomy zaklęć. Mimo wszystko zwykłem miło wspominać moje pierwsze cztery ściany, które miały nigdy nie odmawiać mi powrotu.
Nadszedł czas, kiedy musiałem przestąpić progi Hogwartu. Później niewiele razy słowo dom przywodziło na myśl stare domostwo pod numerem szesnastym. Wciąż mało jest uczniów spragnionych ciepła, a także przyjaciół, wiedzy oraz przynależności do świata, w którym mogą się odnaleźć, nie zostawiających w Hogwarcie swego serca i duszy.
- Al, zobacz jak stąd pięknie widać nasz dom. Dość skromny, prawda? Ale spróbuj sobie go z lekka wyremontować w wyobraźni. Zobacz, teraz dom ma żółte ściany, a nie białe i odrapane. Teraz twoja kolej.
- Dom jest wielki, jak zamek. W środku tysiące magicznych schodów, mówiące obrazy i komnaty, lochy i wieże. Między ścianami przechodzą duchy, wokół wiele ludzi, jest jasno. W tym domu najczęściej siedziałbym w dużej Sali, gdzie zamiast sufitu można obserwować niebo.
- Powoli, mój synu. Chyba takich zmian w tym domu się nie doczekasz.
- Wiem, tato. W tym domu nie.
Była też sobie matka. Często zastanawiała mnie pasja, z jaką oddawała się mugolskim zajęciom. Często zwykliśmy żartować, że rzuciła magii wyzwanie, a ręką uda jej się dokonać więcej niż różdżką. Wyrosłem już jednak z żartów, a ta zapracowana kobieta dla mnie wciąż jest zagadką, która jednak nie spędza mi snu z powiek. Czasami dziwię się jak łatwo uległem wygodzie ‘niewiedzy’ niczego poza koniecznym, by stworzyć obraz dobrej i kochającej matki. Jednak matka już umarła, moje dni też zdają się być policzone, cóż więc zmienią domysły czy starania?
Kiedy zmarła, starałem się znaleźć część jej samej, którą mógłbym nosić przy sobie, bardziej z sentymentu niż potrzeby. Jak wczoraj pamiętam chwilę, w której wchodziłem na strych, gdzie trzymała wszystkie swoje rzeczy. Najpierw uderzył mnie ostry zapach farby i rozpuszczalników, dopiero potem nastała uczta dla oczu. Dziesiątki płócien, kartki poprzybijane niedbale do ścian, malunki na podłodze i meblach, a wszystkie przedstawiały jedyny i ten sam motyw zachodzącego słońca. Miękkie miałem wtedy nogi, gdy sięgałem po pędzle, dotykałem pomalowanego drewna, trzymałem zwinięty papier. Zwilgotniały mi oczy, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, czy to wzniosłość chwili, wzruszenie czy zmęczone oczy przypominały o sobie. Malarz jednego obrazu, zwykł ją nazywać brat po tym, jak zaprowadziłem go na górę, by i on miał matkę przy sobie. ‘Czy dla mamy słońce nigdy nie wschodziło?’ spytał wtedy, a ja nie potrafiłem odpowiedzieć.
- Al, widzisz. Ten ptak był przyzwyczajony do wolności. Chciałeś mu pomóc, ale taka zamknięta przestrzeń mogła go lekko zniechęcić do życia.
- Dlaczego on się nie rusza, tato?
- Miał złamane skrzydło, co w większości przypadków…
- On jest zimny, mamo!
- Ten dzięcioł jest martwy, Albusie. Dropsa?
Był też ojciec. Można powiedzieć ‘dawno i nieprawda’, ale był. Na swój sposób go kochałem, chociaż głównie przez więzy krwi. Jako człowiek był mi zupełnie obcy, ale instynktownie wyczuwałem u niego ogromne pokłady ciepła. Do dziś żałuję, że tak mało ze sobą rozmawialiśmy. Siedział na skórzanym fotelu, z otworzoną książką na kolanach. O uśmiechniętych, maślanych oczach i rozczochranych, siwych włosów. Obraz ten staje mi przed oczami często, ale jak to z obrazami bywa, nie mogę zajrzeć do środka, obejrzeć ze wszystkich stron, zlustrować i przeniknąć. Gdy myślę o ojcu czuję, że to on był filarem podtrzymującym cały nasz dom. Wraz z jego śmiercią runęło to wszystko, co budowaliśmy całą rodziną. Wtedy miałem do niego żal, ale teraz już wiem, że konstrukcja nigdy nie opiera się na jednym filarze, ale na wielu. On umierając udowodnił nam nasze słabości, pychę, próżność, dumę i lęk przed sobą nawzajem. Z pewnością, wielki to czyn i wlicza się w jego zasługi, ale nigdy do końca nie wiedziałem, czy kochać go za to, czy nienawidzić?
- Al, mama skarżyła się, że nigdy nie chcesz iść spać. Nie chcemy chyba jej denerwować, prawda? Rad jestem, że się zrozumieliśmy. Obiecaj więc, nie sprawiać mamie więcej kłopotu.
- Obiecuję, ale zanim wyjdziesz… Czy mógłbyś sprawdzić, czy pod łóżkiem… Czy tam nikogo nie ma?
- A co dokładnie spodziewasz się tam mieć? Bo widzisz, kiedy znasz imię lub nazwę tego, czego się boisz łatwiej można oswoić strach. Z czasem łatwiej ci o tym mówić, w końcu sam siebie przekonasz, że tego się nie boisz. Pamiętaj więc, zawsze nazywaj rzeczy po imieniu.
- Zajrzyj tam, dla pewności.
- Kilka książek, jakieś gry, parę zabawek i całkiem pokaźna kolekcja brudu! Posprzątaj to jutro. Dobranoc.
Miałem też brata. Dziwna rzecz, że nigdy nie mogliśmy się dogadać. Zdawałoby się, że bez przyjaciół i bezczynnie trwając w swoich pokojach, połączyć nas musiała głęboka przyjaźń. Stało się jednak inaczej, a przyczyn próżno szukać w niedokończonych rozmowach, różniących się priorytetach i celach, wzajemnej nieufności i wątpliwościach.
Gdzieś między mną a bratem, między dwoma biegunami, między harmonią i chaosem, między bielą i czernią pojawiała się też moja siostra. Ariana była niewinna, delikatna, naiwna, prostolinijna, posłuszna i ufna. Dobry Bóg stworzył ją do małomiasteczkowego życia i podczas gdy ja wszystkimi siłami próbowałem stamtąd uciec, ona między murowanymi ścianami, między książkami i w szparach między deskami dostrzegała dom z prawdziwego zdarzenia. Nie daliśmy jej pożyć długo, ale choć brzmi to jak kawał czy ironia, czuję jedynie olbrzymią pustkę, której wypełnić nie mogą żadne przekonania religijne.
To był moment, który zdołałby udźwignąć brzemię przeszłości i mógł zjednoczyć nas z bratem na nowo, abyśmy mieli już zawsze namiastkę rodziny. Mógł również wydrążyć między nami ogromną przepaść, której w żaden sposób nigdy nie potrafilibyśmy przeskoczyć. Sam byłem ciekaw czy zwycięży miłość czy wzajemna pogarda.
Moja rodzina skończyła się szybko, on podszedł do mnie, wymierzył cios i odszedł plując mi pod nogi. Ksiądz wzdrygnął się wtedy i miałem wrażenie, że go zaraz zruga za złe postępowanie w tym świętym miejscu. Wzruszył jednak tylko ramionami i oddalił się.
Zawsze osiągałem wszystko co chciałem, ale na wspomnienie biednej Ariany obiecałem wyrzec się najwyższego trofeum. Choćby kosztowało mnie to wielu wyrzeczeń i niezliczonych korzyści, przechodzących mi koło nosa, ale tą ceną i tak nigdy nie zapłacę za jej życie.
- Dumbledore, czy ja dobrze zrozumiałam?
- Doskonale, Rebecko. Ale uważam moją kandydaturę jako niespełniającą wymagań, które stawia Ministerstwo.
- Ależ, Dumbledore! Albusie! Wygrana w zasięgu ręki, nie musiałbyś robić nawet kampanii, ludzie cię szanują i chcą ciebie na to stanowisko.
- Dropsa, Rebecko?
Był sobie także Grindelwald. Ale to już zupełnie inna bajka.
KONIEC
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
kate-rama
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: a bo ja wiem
|
Wysłany: Pon 0:52, 05 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Na samym początku rzec muszę, że kompletnie nie wiem, o kim piszesz - Dumbledore'a kojarzę, ale pozostałych niet, stąd pewnych rzeczy w moim komentarzu zabraknie. Resztę postaram się zawrzeć.
Cytat: | Rachubę czasu straciłem już dawno, a czasy, gdy byłem małym chłopcem pamiętam jak przez mgłę. |
Przecinek po "chłopcem"
Cytat: | Nadchodzą jednak długie, zimne wieczory, wiatr raz czy dwa głośno zabawi się otwartą okiennicą, zacznie padać deszcz, a myśli same przychodzą i przypomnisz sobie, że według tej samej melodii krople uderzały dawno temu o zupełnie inny parapet. |
To zdanie jest dziwne - z jednej strony niezwykle urokliwe, z drugiej wydaje mi się, że namieszałaś z czasami. Przeredagowałabym, chociażby dlatego, że masz "nadchodzą" i "przychodzą". Można ewentualnie zrobić tak, że "nadejdą" i "przyjdą" - powtórzenie będzie mniej się rzucać w oczy, a w dodatku zgodzą się czasy. Nie podoba mi się też pozycja "dawno temu" - może przerzuć to przed "uderzały" i oddziel przecinkami?
Cytat: | Dawno, dawno temu był sobie dom, Abbey Road 16. Nie takie do jakich zwykł przyzwyczaić się każdy, młody czarodziej. |
"Nie taki", a następnie przecinek oraz "przyzwyczajać". Zwracać uwagę na przecinki? Kilku jeszcze brakuje.
Cytat: | których bohaterowie zjawiali się i znikali |
Zjawiali-by?
Cytat: | Wyrosłem już jednak z żartów, a ta zapracowana kobieta dla mnie wciąż jest zagadką, która jednak nie spędza mi snu z powiek. |
2x jednak, "dla mnie" lepiej będzie dać później - wciąż jest dla mnie zagadką. Poza tym, w danym akapicie zbyt często pojawia się "matka".
Cytat: | Miękkie miałem wtedy nogi, gdy sięgałem po pędzle |
Miałem miękkie nogi, gdy...
Cytat: | Zwilgotniały mi oczy, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć, czy to wzniosłość chwili, wzruszenie czy zmęczone oczy przypominały o sobie. |
Powtórzenie - oczy.
Tyle czepialstwa (powiedz mi przy okazji, czy można tak się czepiać?) Teraz reszta: tekst spodobał mi się już przy okazji pojedynku. Jest dla mnie bardzo swojski, odczytuję tu pewną nostalgię i patrzenie na osoby wokół z perspektywy doświadczenia, mądrego doświadczenia i jeszcze, na dodatek, z lekką ironią. Sama nieraz tak pisam. Przedstawienie postaci ciekawe, nie nudziłam się, czytając o kolejnych osobach - nie znam ich, ale poczułam, że stają mi się bliższe.
Zirytowały mnie wstawki kursywą, ale wiem, po co są - i nie marudzę, widzę też ich zaletę - ładnie rozdwajają akcję. Po ostatniej wstawce zakończenie wybrzmiewa naprawdę mocno.
Podobało mi się (nie umiesz pisać prozą, tak?) na tyle, że wiele zdań uznałam za bardzo piękne. Przeszkadza brak znajomości realiów. Wolałabym czytać coś nie ff-owego.
Na zakończenie powiem, że ze skursywionych wstawek wyziera trochę jowialne poczucie humoru Dropsa, Rebecko?
pozdrawiam, ~K
|
|
Powrót do góry |
|
|
Pokrzywa
Dołączył: 04 Wrz 2008
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
|
Wysłany: Pon 7:03, 05 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Minea napisał: | Dawno, dawno temu był sobie dom, Abbey Road 16. Nie takie do jakich zwykł przyzwyczaić się każdy, młody czarodziej. | taki
Przecinki wytknęła już Kasia.
Minea napisał: | Z pewnością, wielki to czyn i wlicza się w jego zasługi, ale nigdy do końca nie wiedziałem, czy kochać go za to, czy nienawidzić? | Sądzę, że obeszłoby się bez znaku zapytania. Narrator nie pyta, on nam mówi, że czegoś nigdy nie wiedział, a więc oznajmia.
Minea napisał: | Nie daliśmy jej pożyć długo, ale choć brzmi to jak kawał czy ironia, czuję jedynie olbrzymią pustkę, której wypełnić nie mogą żadne przekonania religijne. |
przekonania religijne burzą trochę nastrój, nie lepsza byłaby sama religia?
Powiem tak: gdy czytałam pojedynek/konkurs, opowiadanie jakoś do mnie nie trafiło. Ale chyba faktycznie je trochę poprawiłaś, bo teraz brzmi o wiele lepiej na mój gust. A może to wina otumanienia poranną kawą.
Obraz Kendry, matki Dumbledore'a zdumiewająco nasuwa mi skojarzenie z sytuacją Fridy Kahlo - swoiste połączenie jej i jej matki, ponoć wyrachowanej i okrutnej, jak ją oceniła sama Frida. Kobieta, która nie do końca sprawdziła się w roli matki, pozostając oddalona od swoich dzieci, mimo iż je kochała. Sam motyw malowania tego samego obrazu też mi się kojarzy z Fridą Kahlo... w końcu ona malowała głównie autoportrety. Nie przepadam za nią.
No dobrze, ale teraz na temat. Napisane jest ładnie, refleksyjnie, nawet dość płynnie. Czyta się przyjemnie, wpada się w nastrój i można się w tej historii zanurzyć. Wstawki, nawet gdyby mnie irytowały, wydają się całkiem niezbędne, inaczej opowieść zrobiłaby się jakaś taka... płaska. Niemniej jednak nad tym o dzięciole bym się jeszcze zastanowiła - znając zasady pojedynku, muszę powiedzieć, że wygląda to trochę jakbyś na siłę go tam wcisnęła. Przynajmniej ja to tak widzę, trochę naciągany dialog.
Sama historia Dumbledore'a, ukazana od jego strony, sugeruje, że w sympatii do tej postaci nie dałaś się porwać Ricie Skeeter. Wielu moich znajomych miało mętlik w głowie po ostatniej części HP i chyba tylko ja w moim głupim, oślim zaparciu, opowiadałam się całkowicie po stronie Dumbledore'a. I może dlatego opowiadanie mi się podoba, chociaż pewnie nie zostanie w mojej pamięci tak długo, jak by mogło. Jest bardzo ładne, ma swój niewątpliwy urok, ale brakuje mu jakiegoś obezwładniającego czaru i wielkiej siły przebicia.
Niemniej jednak jest dobre i wróżę ci, Mineo *zagląda do kubka po herbacie* całkiem niezłą przyszłość w pisaniu.
Ostatnio zmieniony przez Pokrzywa dnia Pon 7:04, 05 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|