|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ma_dziow
Dołączył: 28 Kwi 2008
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 20:43, 05 Cze 2008 Temat postu: Literatura - Piękna czy Bestia? |
|
|
Oto jak wpływają na myślenie człowieka korki w Warszawie...
Zastanawialiście się kiedyś nad rolą literatury i w jaki sposób ona kształtuje wasz światopogląd? Nie macie czasem wrażenia, że jesteście bezczelnie oszukiwani?
Naszła mnie refleksja, co czyni litaraturę "piękną" a książki bestsellerami wszechczasów. Czy to dlatego, że są takie wyjątkowe? Niosą ze sobą głęboką treść, powalające przesłanie i genialny pomysł? Ja zauważyłam, że w większości idzie za tym chamska reklama i rozgłos.
Jakie wartości powinna mieć w sobie książka, by wliczono ją do "pięknego" kanonu. Kanonu, którego czasem nie znoszę, gdyż Tołstoj jest dla mnie niezjadliwy (Ach, pójdź siostro w me ramiona, ja umieram, tak mnie coś gniecie! Ach padnij na kolana i krzycz strasznym głosem "przebacz!!!"), Ferdydurke mnie zmęczył i zniesmaczył a romantyzm zalał oceanem kiczu i patosu. O barokowych listach Sobieskiego do Marysieńki pamiętać nie chcę, bo forma tam przerosła treść.
Nie macie wrażenia, że obraz świata w literaturze jest potwornie fałszywy? Sztucznie narzucony, wciśnięty na siłę? Jedna dziewoja w gieźle topiąca się w jeziorze Gopło (chyba Mickiewicz) nie może stanowić o rzeczywistości. Obraz, jaki dostajemy z lektur jest przekłamany. Nie wierzę, że w średniowieczu wszyscy się umartwiali i siedzieli na słupach, w baroku pletli bzdury o różanych paluszkach i latały same dziewoje Rubensa. Tak jak w romantyzmie nie każdy strzelał sobie w łeb pod oknem ślepej na ciebie kretynki, a w oświecenoiu nie każdy pchał się do wiochy zabitej dechami by nawracać lud (ten lud - jak wiemy z historii - prędzej by nawrócił jego. Grabiami).
Nie chcę tu robić za Giertycha i z szaleństwem w oku kosić lektury z kanonu. Moja refleksja jest taka, że karmią nas przez lata sztampą, schematami, dobrze wymieszaną papką, a młodzież jak nienawidzi książek tak nienawidzi. Gdyby nie to, że ja książki uwielbiałam od zawsze, w szkole bym się do nich zraziła.
Czytamy sobie takiego pilota Pirxa, gdzie bohater lata przez trzy rozdziały za tajemniczym światełkiem, a przez dwie strony książki jedyna akcja - to brzęczenie muchy pod sufitem. W twórczości Lema niewątpliwie krył się geniusz. Ale mnie nie starczyło sił na machanie łopatą, by owego geniuszu i sensu się dokopać.
Lem nie jest jedynym pisarzem, który snuje futurystyczne wizje. Szkoła jednak pomija całkowicie Orwella (a przynajmniej u mnie na lekcjach go nie było) i jego "Rok 1984". Byłam tą książką zachwycona, nawiązywała do czegoś, co znalazło swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Orwell pisał o epoce Wielkiego Brata - nawiązują do niego inni pisarze, dziennikarze i reality show.
Inne wspaniałe książki jak "Lot nad kukułczym gniazdem" Kesleya, czy "Buszujący w zbożu" (?) są wielu nieznane. Dlaczego? Dlaczego wolimy łzawe "Cierpienia młodego Wertera" i kiczowatą "Anię z Zielonego Wzgórza". Dlaczego dajemy sobie mydlić oczy, że to, co jest opisywane w szkolnych lekturach, twardo odwzorowuje rzeczywistość.
Jaka jest literatura? Piękna czy wynaturzona?
Zapraszam do dyskusji...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Minea
Administrator
Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Czw 21:20, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Pierwszą kwestię jaką chciałabym poruszyć to dobór lektur. Madzia, nie wszystkie lektury są idealne - to po pierwsze. To, że tobie podobał się Pirxie czy jak mu tam, to nie znaczy że innym się nie podoba. Tak mniej więcej jest dobierane sa lektury. 'Ania z Zielonego Wzgórza' dla dziewcząt, ' Przygody Tomka Sawyera' dla chłopców, 'Ten Obcy' dla takich dziwadeł jak ja i moja przyjaciółka. Żeby każdy mógł znaleźć coś dla siebie. I pamiętaj, Ania może być kiczowata dla Ciebie, dla mnie to wspaniała lektura i pod tym względem nic się nie zmieni. Tak samo łzawe powieścidło dla mnie może być świetną książką i inspiracją, choć dla ciebie niekoniecznie.
Następnie odnośnie fałszywego świata w literaturze. Możliwe, że nie pokazuje nam wszystkich sytuacji i nie stanowi odzwierciedlania w rzeczywistości, ale to autor tworzył fabułę i akcję, to on decydował co dla niego najważniejsze i co chce przekazać w swojej książce. Wg mnie kiedy się czyta te książki odrywa się od rzeczywistości, ma się taką świadomość pewnej błogości, że było tak fajnie i miło, i słodko i fantastycznie. Książka powinna stanowić rozrywkę, i dla niektórych takie życie bezproblemowe jest świetną terapią antydepresyjną. No i odpocząć można, a nie martwić się że chłop Zdzicho nie ma co jeść, a jego żona Zocha jest bezdzietna... Taki urok romantyzmu!
Ogółem, mogę to streścić w kilku zdaniach. Zależy od gustu! Brzydka literatura jest pojęciem względnym. Każdy w tej rubryczce dopisuje własne tytuły. Tak samo jeśli chodzi o literaturę piękną i wspaniałą i szybko-się-czytającą.
Aha! Jeszcze raz wrócę do 'Ani..'. Jest to lektura dla piątej klasy. Hmm, że niby dajemy sobie mydlić oczy? Kobieto, chcesz nam w wieku 11 lat zaserwować Orwella? powiedz mi, kto zrozumie tę literaturę? Kto w tym wieku, b tym bardziej zafascynowany niż Anią? Taaa...
Minea.
PS: Zapraszam do dyskusji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
ma_dziow
Dołączył: 28 Kwi 2008
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 21:33, 05 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Nie zrozumiałaś mnie, Min.
Chodziło mi o to, że lektury i książki wpisane w światowy kanon "czytania" fałszują czasem obraz danej rzeczywistości. Nie mam nic przeciwko lekturom jako takim, bo nie mnie o tym sądzić.
Ale romantyzm nie musiał być wcale pokazany tak, jak płakał o tym Werter i nie każdy szlachcic epokę później łaził po błocie wśród chłopstwa. Chodzi o to, że zostały nam narzucone pewne schematy i my te schemty kupiliśmy bez mrugnięcia okiem.
Do fabuły i akcji się nie czepiam, no co ty! Chodziło mi bardziej o to, że nauczono nas postrzegać daną epokę, czy otacającą nas rzeczywistość tak, jak to postanowił ktoś inny. My tego obrazu nie zbudowaliśmy sobie sami.
Ostatnio zmieniony przez ma_dziow dnia Czw 21:37, 05 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Minea
Administrator
Dołączył: 25 Kwi 2008
Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Pią 10:42, 04 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Dyskusja ucichła, a szkoda, bo ciekawy temat się kroił. I kroi nadal. Też zauważyłam, że u mnie w szkole w podręcznikach pojawiają się te same, znane nazwiska. Szymborskiej jest od cholery dużo, a ja na przykład wolę Staffa. Tak to już jest, że literatura, która pokazuje nam jak jest naprawdę znika gdzieś pod naporem książek z wyidealizowanymi bohaterami, którzy nie mają co robić tylko umierać, poświęcać się i robią to z pełną werwą niezależnie od wieku. Z kolei autor tworzy kolejne postacie, te czarne. Których zadaniem pokazanie jest tylko, że Waldek czy Stasiek są źli i niedobrzy, a na pytanie na wypracowaniu, jakiego bohatera lubisz najbardziej to musisz odpowiedzieć Zenek, bo... Bo o Waldku nic nie wiadomo, tylko to, że się znęcał. Narzucają nam kogo mamy lubić, a kogo nie, a żebyśmy, broń Boże, nie polubili tych złych i nieidealnych, to robią z nich łotrów nad łotrami. Przepraszam, że ja tak o bohaterach, ale mnie to najbardziej razi w wynaturzonej literaturze, jasno określony podział na tych dobrych i złych.
Co mi się jeszcze nie podoba? Jedna lektura z danego okresu. A jak dwie, to niemal o bliźniaczych poglądach. Na Boga, przecież kontrastująca ze sobą rzeczywistość zapewni nam jakieś względne pojęcie, bo przecież zawsze wszystko przedstawione jest ze strony tych, którym się wszystko powodzi. A kto napisze nie ckliwie (bo takich to od groma) o życiu sieroty w czasach 'Ani..'? Bo dostajemy same puste historyjki z happy endem. Która bohaterka kanonu światowego musiała walczyć, przetrwać, próbować układać sobie wszystko od nowa, a i tak jej to nie wychodziło? Można by policzyć na palcach jednej ręki, pokazana nam jest tylko ta nieszczęsna Ania, której sie udało jednej na tysiąc.
Duma i Uprzedzenie, mimo mojej całej sympatii do tej książki, muszę stwierdzić, że jest dość zamazująca rzeczywistość. W czasach, w których liczył się majątek i godne życie na wysokim poziomie, a zdanie rodziców było niemal wyrocznią, nie uwierzę i nikt mi nie wmówi, że Elizabeth tak sobie odmówiła panu Collinsowi swojej ręki, bo go nie kochała. No, litości!
Wstawię się za to za Wichrowymi Wzgórzami, które może nie odzwierciedlają nam rzeczywistości tak jak powinny, ale przynajmniej pokazują, że wysoko postawiona osoba nie może wyjść za pierwszego lepszego Cygana i żyć z nim szczęśliwie. Na pierwszy miejscu była fortuna, ot co!
Zatrzymam się jeszcze w czasach szlachty. Nie jedna dziewczynka z rozrzewnieniem wzdycha do tych czasów, kiedy chodziło się sukienkach, miało dworki, powozy, konie... Taaa, super. Tylko kto wspomni o tym, że szlachta była... brudna po prostu, a taka pani i władczyni trafiała się raz na parę tysięcy, a reszta to służba, która musiała świnie karmić.
Literatura piękna to literatura prawdziwa z odzwierciedleniem rzeczywistości jakiejkolwiek epoki. Wynaturzona, to ta w której wszystko absolutnie kończy się wspaniale, a każdy żył długo i szczęśliwie, a bohaterowie są czarni i biali. Tak ja to postrzegam.
Pozdrawiam, Minea.
|
|
Powrót do góry |
|
|
kate-rama
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: a bo ja wiem
|
Wysłany: Śro 13:48, 27 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Literatura nigdy nie była i nie będzie bezstronnym odzwierciedleniem rzeczywistości. Same, dziewczyny, piszecie, i ja piszę - czym jest to nasze pisanie? Patrzymy na świat własnymi oczami i obraz, który widzimy, zapisujemy na kartkach czy tam w Wordzie, jak kto woli. Nikt nie jest pozbawiony uczuć na tyle, żeby umieć spojrzeć na świat bezstronnie. Ktoś, kto na przykład kocha zwierzęta, będzie pisał o ich niedoli, nie zauważając tego, że obok tysiące ludzi ginie z głodu. Po prostu każdy pisarz widzi świat z własnej perspektywy. Tak samo twórcy lektur - każdy ukazuje swoje poglądy, nie ma tak, że ten ma rację, a inny nie. Po prostu jeden zauważył taki element, drugi - coś zupełnie innego. Osoby dobierające lektury, myślę, starały się dopasować teksty do poziomu umysłowego uczniów. Wiadomo, inne dla piątoklasistów, inne dla maturzystów. I wcale nie chodzi o mydlenie oczu - to, co czyta się w szkole, jednych zachęci do grzebania, głębszych poszukiwań, innych zniechęci, choć właściwie kto nie lubi czytać, nie powinien zwalać tego na dobór lektur.
Sama pamiętam lekcje języka polskiego jako sporą nudę. Klasę maturalną niemal przespałam, choć mieliśmy Orwella - ale mi wystarczyło to, co wyczytałam, co zrozumiałam sama, a nie zachwyty pani polonistki i przemielone przez nią treści. W związku z tym wydaje mi się, że jeśli ktoś ma już jakieś poglądy, to lektury mu krzywdy nie zrobią. Gorzej z takimi, co mają w głowach gąbki. Tyle że przecież nie każdy musi spędzać życie, ślęcząc nad książkami.
pozdrawiam Kasia
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|